Po spędzonych kilku godzinach na trening z Iorwethem,wybrałam się do karczmy by coś zjeść.Od razu wsunęłam kurczaka oblanego złocistym sosem,z dodatkiem świeżutkich,prosto z drzewa śliwek,przepijając to kuflem piwa.Najedzona,siedziałam w kącie patrząc na walkę bokserów.Moją uwagę,skupiłam jednak na parze siłujących się mężczyzn.Po kilku sekundach,długowłosy brunet rozłożył swojego przeciwnika na łopatki.Zaciekawił mnie on.To chyba jeden z tych wiedźminów,gdyż ma ogromną siłę.Spojrzał na mnie,jego oczy dziwnie błyszczały,jakby wypił eliksir kota.Ucieszony z wygranej w postaci kilku sztuk worków złota,rozłożył się wygodnie na krześle zamawiając coraz to więcej alkoholu.Gdy już był całkowicie upity,w lokalu nikogo nie było oprócz nas.Nastał ranek.Słyszałam tylko jego czkawkę i chichoty pod nosem.Po chwili wstał,zataczając kółka wokół sali aż w końcu oparł się niezgrabnie rękoma o mój stolik,patrząc na mnie z łobuzerskim uśmieszkiem malującym mu się na twarzy.
-Może miała by pani ochotę na kilka chwil rozkoszy ze mną?
Strzeliłam mu automatycznie w pysk,wiedziałam że był pijany no ale cóż,taka już jestem.Nie przepadałam za mężczyznami i ich dziwnymi propozycjami.
(Tom??)
Anastazjo czemu tak agresywnie zaczęłaś a po za tym... JESTEM MASZYNĄ DO ZABIJANIA A NIE MĘSKĄ DZIWKĄ!!!
OdpowiedzUsuń